Dzień jedenasty:
Po nocy w suchym domku ruszyłem w niepogodę. Droga prowadziła wprost na północ, bo do tej pory mocno kluczyłem pomiędzy atrakcjami okolic. Dziś przeważał pejzaż pastwisk z krowami, owcami oraz mnóstwo łąk porośniętych piękną zieloną trawką. Zmienia się też architektura, coraz więcej takich zgrabnych dwu poziomowych domków. I tak mija dzień, bo siedzę na promie by dobić do lądu o nazwie Tjøtta i tam zanocować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz