No właśnie, propos transportu, można w plecaku, na rowerze, można jak ta pani i pan z psami, można przy pomocy dwu kołowego wózka przyczepionego do pasa, a i można zawiesić cały dobytek na osła i on poniesie. Jak zobaczyłem "kolesia" który szedł z osłem (wracali z Santiago) to zaniemówiłem i nie uwieczniłem tego faktu. Lub tak jak Wojtek z Wa-wy, jedynie plecak. Wojtka spotkałem w albergue, to już trzeci polak w jednym dniu :)
Ale ale, na wysokości 1450m w miejscowości Foncebadon, około godziny 13, przy ciśnieniu otoczenia 887kPa - uszło z mojego tylnego koła polskie powietrze!!!
Złapałem zwyczajnie "kapcia" :) po raz pierwszy.
Po zmianie dętki i sklejenie uszkodzonej, ruszyłem dalej w kierunku miejscowości Roego de Ambros. Zaraz za tą miejscowością okolica zaczęła niesamowicie pachnieć! Jechałem z gór przez przeszło 7 km i cały czas towarzyszył mi ten nienazwany, przyjemny zapach który przenikał całą okolice w rozpalonym słońcem południu.
NIESAMOWITE było to doświadczenie, dla mojego rozwiniętego nosa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz