poniedziałek, 24 sierpnia 2015

DZIEŃ 7 Schieusingen......Santiago


I dopadł mnie etap górski !!! 760 mnpm. wycisnęło ze mnie wiele... potu.

Po drodze zapadła decyzja o zmianie kierownicy, tym samym zmiana sylwetki, bardziej wyprostowany odciążę kręgosłup i kark. 
Post komunizm w tym rejonie też powoli dogorywa w architekturze turystycznej.  
Gdy już zjechałem ze szczytu do małej miejscowości, w deszczowej pogodzie zapragnąłem snu w łózko, ot takie marzenie. Kilka poprzednich nocy spędziłem nad jeziorami i w lesie. Postanowiłem poszukać "coś" godnego na noc - było tylko jedno miejsce -mało miasteczkowy pensjon.
Przyjęła mnie miła Pani. Rozmawialiśmy po swojemu Ona po niemiecku a ja po angielsku. Podała cenę, pokazała jaki pokój, no i wtedy padło jedno słowo po polsku!!! Oboje wytrzeszczyliśmy oczy z radości i zdziwienia że My POLACY a rozmawiamy nie po polsku :)       
No i poszło już normalnie, pyszne przyjęcie ze swojskimi wyrobami Luizy - właścicielki hotelu. wspólne rozmowy z Nią i jej mężem przy dobrym niemieckim piwie. 
  











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz